Prawie 65 ton – tyle ważyły odpady, które ekipy RPK zwiozły z terenu miasta na PSZOK podczas czterech tegorocznych zbiórek. Akcje mało nie kosztowały, ale dla mieszkańców były wygodne. Ale dobre powoli się kończy – w przyszłym roku zwózki zużytych tekstyliów i gabarytów będą już tylko dwie.
Zbiórki przeprowadzono w marcu, czerwcu, wrześniu i grudniu. Była to odpowiedź złotoryjskiego ratusza na zmiany w polskim prawie, wprowadzające od początku tego roku obowiązek selektywnej zbiórki odpadów tekstylnych. Potrzebę przeprowadzania regularnych zbiórek zgłaszali też mieszkańcy, którzy podczas szeregu spotkań z burmistrzem przy boksach śmietnikowych w 2024 r. tłumaczyli, że nie każdy ma możliwość przetransportowania samodzielnie odpadów wielkogabarytowych na PSZOK.
Założenie było takie, że zbiórce podlegają tylko tekstylia (np. stare ubrania, buty, pościel, koce) oraz duże odpady komunalne, czyli np. meble, dywany, materace. W dniu zbiórki pod boksami śmietnikowymi nie brakowało jednak innego rodzaju odpadów, np. opon, kartonów, elektroniki czy armatury sanitarnej. RPK nie zostawiało tego pod śmietnikami, lecz także zwoziło na PSZOK.
Zbiórki zaowocowały górą śmieci. Z posumowania Wydziału Ekologii i Gospodarki Odpadami w Urzędzie Miejskim w Złotoryi wynika, że pracownicy spółki komunalnej zebrali i przetransportowali na PSZOK 42 t 880 kg odpadów wielkogabarytowych i 21 t 640 kg tekstyliów.
Przeprowadzenie czterech akcji kosztowało razem 113 tys. 847 zł. Na tę sumę składają się: transport odpadów na instalację przetwarzania i ich utylizacja (70 tys. 647 zł) oraz przetransportowanie tekstyliów i gabarytów spod boksów na PSZOK. Tę drugą usługę wykonało RPK, za każdym razem kosztowała ona 10,8 tys. zł.
Pieniądze na opłacenie rachunków za zbiórki pochodzą z budżetu miasta, a dokładniej rzecz biorąc – z opłat za zagospodarowanie odpadów, które wnoszą co miesiąc mieszkańcy. Dlatego im bliżej końca roku i im głośniej o wzroście stawek za śmieci od stycznia 2026, tym więcej głosów krytycznych wobec idei zbiórki. Internauci wskazują, że z dobrodziejstw akcji korzystają nie tylko złotoryjanie, ale też mieszkańcy okolicznych miejscowości, którzy za darmo – a właściwie na koszt złotoryjan – mają szanse pozbyć się niechcianych w domu gratów. Inni zauważają, że zbiórki rozleniwiają ludzi, którzy mogliby sami przewieźć graty na PSZOK, a przez to generują dodatkowe koszty dla budżetu.
Marta Kusiak, naczelniczka WEGO, pomysłu broni. – Na tamtą chwilę, gdy wszedł w życie obowiązek selektywnej zbiórki odpadów tekstylnych, to była trafna decyzja. Pewnych kosztów i tak byśmy nie uniknęli, bo trzeba było przecież zorganizować jakoś zbiórkę tekstyliów, np. inwestując w system i rozmieszczając dodatkowe kontenery na terenie miasta lub prowadząc regularny odbiór starej odzieży w worków, co też zwiększyłoby koszty systemu – tłumaczy.
Ale i w ratuszu dochodzą do wniosku, że ze względu na rosnące koszty coś trzeba zmienić, a 4 akcje w ciągu roku to zbytek. W przyszłym będą więc dwie: wiosną i jesienią. A do tego więcej edukacji społeczeństwa.
– Zebraliśmy przez ten rok sporo doświadczenia, które zamierzamy wykorzystać w przyszłości dla usprawnienia sytemu – dodaje pani naczelnik. – Zdajemy sobie sprawę, że nie każdy, kto korzystał z naszej akcji, ma problem z transportem odpadów na PSZOK. Dlatego chcemy nasze działania tak ukierunkować, żeby pierwszym wyborem dla mieszkańców był PSZOK, żeby tam kierowali strumień odpadów, zwłaszcza tekstylnych. To o tyle bardziej racjonalne zachowanie, że umożliwia nam prowadzenie na bieżąco selekcji tekstyliów czy odpadów wielkogabarytowych, dzięki czemu część z nich może trafić nie do utylizacji, a do Przydasiowa, zyskując drugie życie.





Filtry