Część sadzonek powyrywana, tyczki, dzięki którym miały się piąć w górę, pokradzione, a siatki ochronne poprzewracane – to obraz ul. Lubelskiej, gdzie ktoś zniszczył winorośle zasadzone przez miasto. Takich dewastacji jest coraz więcej. – Płacimy za to niestety wszyscy – słyszymy w ratuszu.
Trzy lata temu miasto zasadziło przy ścieżce rowerowej 135 krzewów winorośli, które mają w przyszłości stworzyć zieloną kurtynę oddzielającą drogę od pola. Niecodzienne jak na Złotoryję nasadzenia nie mają tam łatwego życia, m.in. przez warunki pogodowe i wandali, ale magistrat walczy konsekwentnie o to, żeby wyrosły na dorodną winorośl, która ozdobi tę część Złotoryi. Są już pierwsze sukcesy – w ubiegłym roku na kilku krzewach pokazały się owoce.
– Staramy się tak wyprowadzić wszystkie winorośle, żeby zaczęły z nich wyrastać boczne gałązki, piąć się po stelażu i owocować. To odmiana deserowa, a założenie jest takie, że owoce będą przeznaczone do jedzenia dla mieszkańców – wyjaśnia Bożena Łupkowska, miejska ogrodniczka, która nadzoruje zabiegi pielęgnacyjne przy krzewach.
W kwietniu o złotoryjskie winorośle zaczęła dbać firma WS Garden Studio Architektury Krajobrazu z Lwówka Śląskiego, z którą miasto podpisało niedawno umowę. Magistrat zapłaci za to 15 tys. 552 zł rocznie.
Lwóweccy ogrodnicy kilka tygodni temu zrobili misy w ziemi wokół sadzonek, które wypełnili ściółką dla zachowania wilgoci i zapobieżenia rozwojowi chwastów. Założyli też nowe siatki ochronne i tyczki, żeby stworzyć winorośli jak najlepsze warunki do wzrostu. Całość wyglądała bardzo efektownie i profesjonalnie. – Bardzo dobrze się wywiązali z zadania – dodaje pani Bożena.
Niestety, część tej pracy poszła na marne, bo kilka dni temu winorośle zostały zdewastowane. Trudno powiedzieć, czy był to „tylko” zwykły akt wandalizmu – zniknęło kilkanaście tyczek, co może wskazywać na pospolitą kradzież. W kilku miejscach powyrywano też krzewy, a siatki ochronne poprzewracano. Widok był naprawdę przykry.
Burmistrz nie kryje irytacji takim obrotem sprawy. – Codziennie pracujemy na to, żeby Złotoryja stawała się coraz piękniejsza. Nic jednak nie dzieje się za darmo, te wszystkie zabiegi przecież kosztują kasę miasta konkretne pieniądze. Jeśli będziemy zmuszeni płacić po kilka razy za to samo, bo ktoś sobie kradnie lub bezmyślnie niszczy, zostanie nam mniej pieniędzy na inne potrzeby, których w mieście przecież nie brakuje – mówi Paweł Kulig.
Wybryków jak na Lubelskiej jest coraz więcej w mieście. Kwiaty często giną np. z kwietników na ul. Basztowej oraz z donic ustawionych na Kolejowej czy Hożej. Są zabierane albo po prostu złośliwie wyrywane i rzucane obok. Czasem dzieje się to w miejscach dość nietypowych – jak na rondach przy ulicach Kościuszki i Cmentarnej.
Ale niszczone są nie tylko miejskie nasadzenia. Kilka tygodni temu pisaliśmy (TUTAJ) o wandalach, którzy wzięli sobie za cel skrzyneczki będące częścią gier terenowych, tzw. questów, które cieszą się sporą popularnością wśród turystów odwiedzających Złotoryję. Skrzyneczki zostały naprawione i uzupełnione pieczątkami. Nie na długo jednak – ostatnio znowu ktoś zdemolował dwie z nich.
– Nie ma zgody na takie zachowania, będziemy reagować. Jeśli będzie to wymagało zamontowania większej ilości kamer monitoringu, to je zamontujemy. Wesprzemy się też fotopułapkami, który wandale czy złodzieje nie będą się spodziewać. Zwrócimy też uwagę służb na ten problem – zapowiada burmistrz.
I apeluje do mieszkańców: – Jeśli chcemy mieszkać w ładnym mieście, jeśli nie chcemy, żeby nasze pieniądze były wydawane na marne, to proszę wszystkich, żeby zwracać uwagę na takie karygodne zachowania i reagować, jeśli jest taka możliwość.
Filtry