Sobotni show Michała Szpaka to bez wątpienia muzyczne wydarzenie Dni Złotoryi. Urzekający występ artysty – pierwszy w tym roku w plenerze i okraszony wystrzałem konfetti – na długo pozostanie w pamięci publiczności, która na koncert przyjechała z odległych miejsc Polski. Piosenkarz świetnie wpisał się w klimat imprezy, wychodząc na scenę… ubrany na złoto!
W programie drugiego dnia złotoryjskiego święta znalazły się aż trzy koncerty, a każdy z zupełnie inną muzyką. Na rozgrzewkę mocnego rocka zagrał zespół Żółta Febra. Artyści nie mieli łatwego życia z kapryśną pogodą, która nadciągnęła nad zalew po południu – lunęło przed ich występem, a potem jeszcze w trakcie. Ale grali jakby na przekór temu, długo i radośnie.
Muzycy występowali na Dniach Złotoryi po raz piąty, ale podkreślali, że tym razem to dla nich wyjątkowy koncert, bo świętują właśnie 15-lecie działalności estradowej. A że pochodzą z okolic Złotoryi, więc zrobiło się sentymentalnie i wspominkowo, zwłaszcza że wśród słuchaczy pod sceną członkowie zespołu dostrzegali starych znajomych. Były refleksje na temat złotoryjskiego ogólniaka, pierwszych koncertów i miłości… A na deser prezenty. Nie, nie dla Żółtej Febry, tylko od muzyków dla publiczności, bo ze sceny na widownię powirowało w powietrzu kilka płyt zespołu, co ucieszyło/zachwyciło fanów.
Michał Szpak kazał publiczności na siebie poczekać kilka minut, ale mało kto chyba stwierdzi, że nie było warto. Występy piosenkarza, reklamowane są jako magnetyczne, pełne magii i emocji, a przy tym zupełnie nowe doświadczenie na polskiej scenie muzycznej, serwujące pozytywną energię, choć bez agresywnych nut.
Złotoryjski koncert te zapowiedzi potwierdził. Występu Szpaka nie tylko się słucha, ale też z zapartym tchem ogląda. Ważne jest nie tylko to, co artysta śpiewa, ale i cała scenografia za nim, pełna symboliki. Widzów na Złotej Arenie przywitało z telebimu ustawionego na scenie wielkie oko, napis „Love is love” oraz hipnotyzujący głos piosenkarza dochodzący zza kulis. – Jesteśmy tu przede wszystkim po to, żeby się kochać – powtarzał w trakcie koncertu artysta, przypominając przesłanie, które powinno być w naszej kulturze bardzo dobrze znane, a o którym jakże często w meandrach życia społecznego zapominamy.
Michał Szpak przez wielu nazywany jest „kolorowym ptakiem polskiego show-biznesu”. Złotoryjskiej publiczności postawił się objawić cały na złoto – na scenę wyszedł z złotym płaszczu, spodniach i kamizelce. Pokazał też, że ma złote i przyjazne serce – zaraz po tym, jak chwycił za mikrofon, zachęcił fanów do wspierania leczenia Piotrusia Szliwy, małego złotoryjanina chorego na dystrofię mięśniową Duchenne'a, z którym po koncercie zrobił sobie pamiątkowe zdjęcie (rodzice chłopca potrzebują aż 15 mln zł, aby uratować życie syna). A na bis zaserwował publice deszcz… konfetti, srebrnego i błyszczącego w świetle jupiterów.
Organizatorzy sobotniego wieczoru na scenie zafundowali widowni sporo kontrastów, nie tylko w warstwie muzycznej. Po refleksyjnym, nieco wyciszającym i obfitującym w elektroniczne brzmienia występie Szpaka na scenie pojawiła się dwójka raperów pod marką Z.B.U.K.U. Artyści, którzy zaprezentowali się bardzo swobodnie, w czerwonych dresach i strojach sportowych, wzbudzili aplauz zwłaszcza wśród najmłodszych widzów. Już w pierwszych minutach występu nad złotoryjskim zalewem raperzy pokazali, że nie będzie taryfy ulgowej dla tych o „bardziej wrażliwym uchu” – nie gryźli się w język, przekaz był prosty, bezkompromisowy, w całym spektrum językowym charakterystycznym dla tego gatunku muzycznego.
Dodajmy, że przez niemal całą sobotę na Złotej Arenie płukacze złota walczyli w mistrzostwach Polski o awanse do niedzielnych finałów. Z kolei po południu, jeszcze przed profesjonalistami, na estradzie swoje talenty prezentowali złotoryjanie. Rodzicom wiele radości swoimi występami sprawiły przedszkolaki i młodzi adepci tańca ze szkoły „Wow!”. Nowymi aranżacjami mniej i bardziej znanych przebojów publiczność bawili też wokaliści z Autorskiego Studia Dźwięku Aleksandry Sobol.
Filtry